|
|

Ilustracja: gawęda podczas
Zlotu Harcerskich Rodzin w sierpniu 2004 r.
hm. Paweł
Wieczorek KOHUB
Rozważania o gawędzie
Płonie ognisko i szumią knieje, brać harcerska
rozmawia sobie swobodnie w kręgu, jeden drugiego
poszturchuje, chichrają się. Przecież wszyscy zmęczeni i
senni, co prowokuje do niekontrolowanego śmiechu, a mało
który zna śpiewane piosenki. Drużynowy jest wśród nas i
monotonnym głosem opowiada głodne kawałki o obrońcach
naszych polskich granic. Mówi cicho i niewyraźnie. I tak nie
przekrzyczy panującego gwaru. Nuda.
Znacie takie obrazki?
Błogosławieni, którzy NIE znają, albowiem są w dobrej
drużynie. I w zdecydowanej mniejszości. Niestety.
Jak powinna wyglądać
gawęda przy ognisku? To oczywiście element większej całości:
kształtowania dyscypliny wśród harcerzy, osobowości i
autorytetu drużynowego, obrzędowości drużyny. Temat na
solidny kurs instruktorski i obszerny podręcznik. Z
wyjątkiem, rzecz jasna, obrzędowości. Pisanie podręczników
obrzędowości to bzdura, bo obyczaje kształtują się w
zastępie, drużynie, na obozie – nie można ich wykuć na
blachę z książki. Zresztą całe szczęście; w tym urok
harcerskiej obrzędowości, że jest niepowtarzalna, zmienna i
nasza własna. Troszkę więcej można by powiedzieć czy napisać
o samym ognisku, ale to temat innego artykułu. Pewnie go
napiszę, kiedyś.
Dziś o gawędzie. Ten
temat wykracza znacznie poza zakres najszerzej nawet
rozumianej obrzędowości. To jeden z najważniejszych
instrumentów wychowawczych w ręku (?) –raczej w gardle-
drużynowego. I jedyny, prócz oczywiście indywidualnej
rozmowy z harcerzem, element metodyki realizowany nie przez
osobisty przykład albo grę, lecz przez gadanie. A ściślej
przez GAWĘDZENIE, które, jak wykażę, jest czymś zupełnie
różnym od gadania.
Wzorowa gawęda
Mówić umie każdy.
Poprowadzić gawędę – nieliczni. Trzeba albo mieć wrodzony,
sarmacki talent gawędziarski, albo dobrze wiedzieć o co
chodzi i przygotować się solennie do każdego ogniska.
Utalentowani poradzą sobie sami, zwłaszcza ci, którzy
przeszli solidną szkołę gawęd „Orszy”, Tomka Strzembosza,
albo naczytali się Wańkowicza. Zamieszczę kilka rad dla
początkujących gawędziarzy, których jest większość, nawet
wśród posiwiałych harcmistrzów.
Po pierwsze: znaj
cel! Nie wolno mówić „o wszystkim”. Gawęda jest jak dobry
wiersz – podaje konkretną, zamierzoną treść w krótkiej,
czytelnej i pięknej formie. A cele są zwykle dwa; najpierw
podsumowanie dnia (na obozie) lub jakiegoś okresu pracy
drużyny. Dalej „dowiązanie” tego podsumowania spraw
codziennych i powszednich do jakiegoś szczytnego przykładu -
z historii naszego Środowiska, z życia patrona drużyny, z
dziejów Harcerstwa lub Ojczyzny. Zatem dwa w jednym:
codzienność, ocena postępku druha Iksińskiego czy postawy
zastępu służbowego, ale umiejętnie, to znaczy logicznie
powiązana z przykładem „z górnej półki” ideowej. O to bowiem
chodzi, by druh Iksiński poczuł się bezpośrednim
kontynuatorem tradycji minionych pokoleń, albo jasno
zrozumiał, że od tej tradycji dziś odstaje jak złamany
palec...
Po drugie: nie nudź!
Jedno krótkie zdanie, podkreślone intonacją i gestem znaczy
więcej, niż referat streszczający znaną wszystkim książkę.
Mówiąc – patrz harcerzom w oczy. Czy cię słuchają? Przerwij
znacząco, jeśli ktoś przeszkadza, wierci się albo szepcze.
Musisz kontrolować słuchaczy, trzymać ich w garści pewnie
jak rękojeść szabli podczas walki. Inaczej już przegrałeś,
siadł i wstydził się!
Po trzecie: gawęda to
nie tylko słowa. Równie ważny jest „przekaz pozawerbalny”.
Stworzenie odpowiedniego nastroju (nie wygłasza się poważnej
gawędy bezpośrednio po zuchowym pląsie, skeczu, albo
frywolnej piosence). Można oczywiście gawędzić na siedząco
(w nielicznym gronie), ale radzę wstać, zwrócić na siebie
uwagę. Przy okazji lepiej wtedy widzisz czy cię słuchają,
czy nie przysypiają. Nie bój się „aktorstwa” – gestykulacji,
akcentowania słów i zdań, zmian intonacji od krzyku do
znaczącego milczenia. Drużynowy wygłaszający gawędę JEST w
pewnym sensie aktorem: przemawia całym ciałem. Czasem
wykorzystuje rekwizyty: głownię wydobytą z ogniska, buławę
instruktorską. A jeśli mówi o dawnych bohaterach – dobrze,
jeśli ma jakiś historyczny przedmiot, który puści w obieg,
pozwalając wszystkim „dotknąć historii”. Może to być łuska
karabinowa z czasów wojny, autentyczna rogatywka pradziadka
z przedwojennej drużyny, krzyż Virtuti Militari. Byle nie
zdjęcia albo stara kronika – po ciemku i tak nic tam nie
wypatrzą, ale będą próbować i to skutecznie odwróci uwagę od
twoich słów.
Po czwarte: nie
kompromituj się! Mów o tym, na czym się znasz, a jeśli się
nie znasz, najpierw coś poczytaj! Nie myl Elsów z Elfami,
nie cytuj BŁĘDNIE prawa harcerskiego, nie opowiadaj ambajów
o stu tysiącach wojów walczących pod Grunwaldem z Prusakami.
Każdą twoją głupotę ktoś wyłapie, opowie potem innym i już
jesteś skompromitowany. Za to nie bój się trudnych słów i
tematów (w uzasadnionych przypadkach i jeśli je na pewno
rozumiesz), wykazujesz wtedy, że wiesz więcej niż inni.
Rozbudzasz ciekawość. Zamiast powtarzać za „Orszą” i
Kamińskim opis akcji pod Arsenałem, wytłumacz przystępnie
jak działał Sten i dlaczego serią z peemu nie udało się
zatrzymać więźniarki. Może jutro któryś z harcerzy przyjdzie
do ciebie z pytaniami, bo jest akurat zapalonym
bronioznawcą? Gawęda to także wędka z przynętą, na którą
łapiesz czasem ludzi dotąd pływających sobie trochę luzem.
Wykorzystaj to!
Najczęstsze błędy
Wynikają z dwóch
przeciwstawnych powodów: nadmiernej pewności siebie albo
nieśmiałości – ale skutki są podobne.
Błąd pierwszy: mówisz
do siebie. To właściwie cała galeria błędów. Albo mówisz za
szybko, za cicho, niewyraźnie i twoje słowa nie docierają do
celu. Albo nie potrafisz wzbudzić zainteresowania, ględzisz
po prostu. Wynik ten sam, nie utrzymujesz ciągłej więzi ze
słuchaczami, niezbędnej od pierwszego słowa aż do krótkiej
chwili ciszy, jaka powinna zapanować gdy już siadasz w kręgu
po skończonej gawędzie.
Błąd drugi: wybierasz
sobie słuchacza. Przygotowujesz gawędę pod konkretną osobę,
o której wiesz wszystko – jak reaguje, jakie ma
zainteresowania. I zamiast poprowadzić gawędę dla drużyny,
przemawiasz do przybocznego (albo, co gorsza, do wizytatora
z Naczelnictwa). Oczywiście on cię będzie słuchał. Może
nawet z podziwem. I tylko on.
Błąd trzeci: plączesz
się w zeznaniach. Niby wiesz co chciałeś powiedzieć, ale
stale gubisz wątek, wracasz do niego po dziesięciu minutach,
a w międzyczasie dygresja goni dygresję. O, jeszcze coś ci
się przypomniało... W końcu już nawet ty sam nie wiesz, o co
ci właściwie chodziło na początku.
Błąd czwarty: czytasz
zamiast mówić. Nie musisz mieć przed sobą książki; po prostu
przygotowałeś sobie gawędę słowo po słowie, może nawet
spisałeś na kartce i wykułeś na pamięć. A przecież przy
ognisku nastrój jest inny. Za każdym razem trochę inny. Tam
można niekiedy użyć wielkich słów „patriotyzm”, „Bóg”,
„Ojczyzna” – jeśli udało ci się wytworzyć odpowiednią do
tego atmosferę. Ale czasem lepiej opowiedzieć anegdotę.
Trzeba reagować na zmienną sytuację, działać elastycznie,
oczywiście pamiętając o głównych tezach, jakie chcesz
przekazać. Jeśli chodzi o posługiwanie się kartką – wolno
ci. Chcesz zacytować fragment czyichś wspomnień, rozkaz
Marszałka lub fragment wiersza, którego nie znasz na pamięć?
Nie bój się słabości, przeczytaj te zdania z kartki,
schylony nad ogniskiem, to lepsze niż dukanie i jąkanie się,
żeby w końcu stwierdzić „nie pamiętam...”
Uspokojenie
Strasznie
to wszystko trudne, prawda? A taki Tomasz Strzembosz
gawędził zupełnie bez wysiłku. Tak, po wielu latach ćwiczeń.
Nie martwcie się! Jak w typowym poradniku dla instruktorów
przedstawiłem tu pewien model idealny, cel, do którego
trzeba dążyć krok po kroku. Czasem dobrze jest zaprosić
kogoś, kto robi to już lepiej niż wy. Są tacy, również wśród
żyjących, nie wymieniam nazwisk, by kogoś nie pominąć,
zresztą myślę że ich znacie. No to zaproście. Zwłaszcza,
jeśli ognisko ma bardzo uroczysty charakter, albo warunki są
wyjątkowo trudne. Tomek Strzembosz mawiał na przykład, że
wygłoszenie dobrej gawędy dla stu osób jest niemożliwe. Po
czym wygłaszał świetną dla dwustu. Bo harcerz jest od tego,
żeby rzeczy niemożliwe wykonywać z uśmiechem.
I pamiętajcie o najważniejszej
nauce: wygłaszając gawędę MUSICIE PATRZEĆ SŁUCHACZOM W OCZY.
Nawet, jeśli jest ich dwustu. Jak podczas kulturalnej
rozmowy. Bo gawęda jest rozmową. Twoją z twoimi harcerzami.
hm. Paweł Wieczorek KOHUB
|
|
|