|
|
Trochę o polityce, więcej o
patologiach gospodarczych, a najwięcej rozważań o tym, czym
jest uczciwość w codziennych realiach harcerskiego życia.
Lektura polecana każdemu harcerzowi (i nie tylko), ale może
w szczególności „wychowującym przez osobisty przykład”,
czyli instruktorom liniowym. Choć zamieszczamy ją na stronie
zielonej, zachęcamy do przeczytania także miłośników „kręgu
czerwonego”, czasem bujających w obłokach.
Redakcja
Wincenty GULEWICZ „Zulus”
Nie kradnij, czyli niepotrzebne szukanie dziury w całym.
„Nie będziesz kradł” Wj 20,15
Pewnie powiecie, że
roztrząsam problemy, które tak naprawdę nie istnieją w
harcerstwie, które można uznać za epizodyczne. Robię z igły
widły. Długo się zresztą zastanawiałem, czy warto o tym
napisać. Nie mam zamiaru zmuszać do bicia się w piersi, ani
do biczowania. Chodzi mi o zauważenie pewnych rzeczy, które
intuicyjnie się pomija. Jako, że „tak mam”, że się dużo
zastanawiam (według większości osób, z którymi przebywam –
za dużo), takowoż miewam również wyrzuty sumienia.
Nie będę tu mówił o pirackim
oprogramowaniu i mp3-kach posiadanych pewnie przez większość
harcerzy (z tym to i różnie niestety bywało i bywa u mnie).
Można w sumie się bronić w tych sprawach mówiąc, że
Microsoft o tym wie, że rząd „to”, że ZAiKS „tamto” – że to
oni sprawiają, że wszystko jest drogie i nas nie stać, że to
oni okradają nas i twórców również etc. – jest w tym może i
pewna racja i może nawet źródło choroby społeczeństwa, o
której mówię. Ja nie twierdzę, że, pomimo starań z mojej
strony, sam nie jestem na tę chorobę chory (możnaby zrobić
anonimową ankietę na stronie tego zacnego harcerskiego pisma
z pytaniem „Jakiego systemu operacyjnego używasz, czytając
ten artykuł? Czy nabyłeś go legalnie?” – ciekaw jestem
wyników). Drobne oszustwa i duże „przekręty” są niestety na
porządku dziennym, nierzadko zresztą tolerowane (a nawet
popierane i wymuszane) przez władze w kraju. Radykalną
postać przybiera kradzież w formie rozboju u tak zwanych
„dresiarzy” (przeważnie rozboje są niekarane ze względu na
znikomą szkodliwość społeczną czynu; jeśli doszło do
pobicia, przydziela się czasem kuratora) i większość
licealistów płci męskiej, mieszkających w miastach, jej
pewnie doświadczyła osobiście. Nie piszę tego wszystkiego po
to, żeby stwierdzić „Wszyscy kradną i już tak jest i
będzie”. Jakbym tak myślał, nie pisałbym tego artykułu,
tylko siedział cicho, z gębą na kłódkę, bo kradzież to żaden
powód do chluby. Z drugiej strony, nie chcę wyjść na
świętego, bo nim nie jestem. Chcę zmusić tylko do pewnej
refleksji i może dzięki niej, drogi czytelnik sam pewne
rzeczy u siebie zauważy i będzie się starał z nimi walczyć,
czy powoli choćby się ich wyzbywać. Może nie powinienem tego
roztrząsać w Internecie, bo psuję wizerunek ZHR, ale bardzo
nie lubię fałszu i propagandy, dlatego postanowiłem napisać
o tym, „jak jest”. Czasami trzeba przyznać się do winy.
„Ale jakiej winy? Czy to moja
wina, że polityka w kraju jest taka, że nie stać mnie na
legalnego <<Łindołsa>>? A czemu płyty są takie drogie? Jakby
były tanie to bym nie ściągał mp3... Głupi ZAiKS! A gdyby
nie VAT, to bym nie kserował książek. A w ogóle, co to ma do
harcerstwa?...”
Nie będę mówił o
oprogramowaniu, książkach i nagraniach, nie będę wypominał
kto wybiera władze tworzące system podatkowy w kraju, nie
będę debatował o półmilionowej armii urzędników, ani pytał
Cię drogi czytelniku, na kogo ostatnio głosowałeś. Nie będę
poruszał kwestii politycznych... ale... może drogi
czytelniku wytłumaczysz mi, co oznacza sformułowanie
„wykraść proporzec”, albo słowo „okup”? Widzę uśmiech na
twojej twarzy. Te wyrażenia wrosły w tradycję harcerską obok
słów „zastęp”, „drużyna” „proporzec”, „rogatywka”, „SAN-EPID”,
„ognisko”. Załóżmy, że ktoś, kto nigdy nie słyszał o
harcerstwie, ani skautingu, jest świadkiem rozmowy między
dwoma młodymi chłopcami z dwóch drużyn. Rozmowa wygląda tak:
- Ty, Donica, macie nam dać
okup, inaczej zapomnijcie o nim!
- Nie moja wina, że
Karaluch zaspał na warcie.
- Trzeba było razem z nim!
Do jutra wiadro jagód i pięć czekolad, inaczej go nigdy
nie zobaczycie!
Nawet znajomość gry „Capture
the flag” nie wyjaśni fenomenu okupu. „Co oni tu terrorystów
szkolą, czy powstańców?” To drugie jest bardziej trafne,
choć należałoby wytłumaczyć, że podchody to tylko gra. No
tak, ale każda gra, ma w teorii pewien cel i wychowuje.
Można by powiedzieć, że jeżeli nocne podchody są umówione
między drużynami, to wszystko jest w porządku. Okup jest
dodatkowym elementem mobilizującym. Nocne podchody mają
przede wszystkim uczyć czujności (Czuwaj!) i
odpowiedzialności z jednej strony oraz zręczności z drugiej.
Są też być może pozostałością po silnie paramilitarnym
charakterze polskiego skautingu i harcerstwa, związanym z
historią Polski. Zastanówmy się, czy w dzisiejszych czasach
bardziej nie utrwalają cwaniactwa. Wiem – już się ze mnie
śmiejecie – przesadzam. Same w sobie podchody – OK. Dobra,
ale pozostaje ten „okup” – co, jak ktoś nie zapłaci okupu?
...albo co, jeśli ktoś zażąda dwustu czekolad i czterdziestu
dwóch tortów? – Zdarzają się takie sytuacje – a co sobie
myślą wtedy mali harcerze? Ale załóżmy, że ustalimy, jaki
powinien być okup – załóżmy, że ustalimy, że jego wysokość
nie może przekroczyć wiadra jagód i pięciu podwieczorków –
ok. Dlaczego nie kupionych pięć czekolad? – a dlaczego nie
pieniądze? Pieniądze to przesada? A jakaż różnica między
pieniędzmi, a czekoladą kupioną za pieniądze? ...i dygresja
...mam pytanie. Czy pozwoliłbyś drogi czytelniku stać na
warcie swojemu harcerzowi, zamiast jego kolegi – załóżmy za
paczkę chipsów? Czemu nie?! Co za głupie pytanie?! Ja też w
ogóle się nad tym nie zastanawiałem – nie miałem nic
przeciwko, dopóki nie dowiedziałem się o tym, że jeden z
moich ludzi (byłem wtedy przybocznym) bardzo nie lubił warty
nocnej – tak jej nie lubił, że zaoferował drugiemu
dwadzieścia złotych, za wyręczenie go w pełnieniu tej
honorowej funkcji. Mój przyjaciel, ówczesny drużynowy,
anulował transakcję post factum (choć obie strony
były ponoć zadowolone), pogroził „ciężarem” i kazał oddać
pieniądze... Później się zastanawialiśmy „po ile teraz
chodzą nocne”. Tak... chłopcy... Zastanawiam się gdzie jest
granica: paczka chipsów tak – dwie dychy nie. A dziesięć
paczek chipsów za 2 zł. Wariat ze mnie? Być może. Szukam
źródeł i objawów pewnej choroby – ale może podchody, to
rzeczywiście przesada z mojej strony. Można się umówić co do
podchodów, okupu, i przecież nikt z młodych harcerzy nie
zostanie terrorystą, a okup jest wyłącznie symboliczny!
Bzdury plotę! A podejście do pieniędzy to się z domu wynosi.
No dobra, może się czepiam, ale skoro już zacząłem, to będę
dalej.
Ostatnio na radzie,
dowiedziałem się o działalności sekcji kolejowej hufca.
Działalność owa polega na „zabezpieczaniu” materiałów i
sprzętu ze zlikwidowanej fabryki w Ursusie, w celu złożenia
własnych pojazdów szynowych. „Zabezpieczanie”, to wywożenie,
czego się da. Wszystko na szczęście odbywa się za zgodą
firmy złomiarskiej, która ponoć oficjalnie i legalnie
przejęła likwidowany zakład. Nie ma więc mowy o żadnej
kradzieży. Tak to w piwnicach harcerzy z sekcji hufca
znajdzie się niedługo pewnie pół Ursusa (ciekawe czy to
księgują
J
) – w każdym razie słowo „zabezpieczać” mi się bardzo
spodobało i zacznę je stosować obok innych wyrażeń ze
słowniczka harcerskiego. Na moim pierwszym obozie poznałem
słowa „zaiwanić” i „podharcerzyć”. Mieliśmy wtedy mało
sprzętu i często było słychać : „Kto mi podharcerzył
toporek?”, albo „Kto mi zaiwanił piłę?”. Tak to harcerze,
zastępy i drużyny „pożyczają” od siebie sprzęt na obozie.
Oczywiście wytłumaczeniem jest : „Nie używałeś, więc
pożyczyłem”, „Myślałem, że to nasza”, „Nie dbacie o swój
sprzęt i rzucacie w krzaki, to teraz jest mój”. Poza obozem
jest lepiej, bo raczej pożycza się namioty i materace,
zapytawszy wcześniej o zgodę (ze względu na potrzebę
otworzenia magazynu), ale z oddawaniem też różnie bywa. W
natłoku papierkowej roboty i spraw do załatwienia, drużynowy
nie zawsze ma czas na takie bzdury, jak oddanie namiotu, czy
głupiego materaca, a harcerze – jak to harcerze, czasem coś
zgubią, czasem zepsują, a czasem wysadzą w powietrze.
Częstymi związanymi ze sobą etapowo zjawiskami są :
-
konfuzja -
„mieszanie się” sprzętu różnych środowisk, do którego
dochodzi podczas transportu i pośpiesznej likwidacji
obozów, bałaganu depionierkowego
-
zasiedzenie –
nabywanie sprzętu innego środowiska poprzez długoletnie
przetrzymywanie w magazynie
-
analiza – rozkład i
zużywanie się sprzętu poprzez przetrzymywanie w
niewłaściwych warunkach i złe użytkowanie.
Przeważnie sprzęt jest
znaczony, więc wchodząc do magazynu drużyn i szczepów, można
by wydedukować, z kim w ciągu dziesięciu ostatnich lat były
na obozie (tzw. sprzęt zdobyczny). Są drużynowi i szczepowi,
którzy się tym nie przejmują, a są tacy, co bardzo dbają o
sprzęt. Najgorzej, jeśli ci drudzy pożyczą tym pierwszym
(zwłaszcza coś nowego), a później domagają się zwrotu. Wtedy
zapomina się o czwartym punkcie Prawa i toczy się bój na
śmierć i życie (najlepiej z użyciem jakichś
„zabezpieczonych” toporków). Nagle powstają wielkie kłótnie
i rozróby. Nagle mamy siebie dość i nie ma mowy o
braterstwie. Może się czepiam, ale czy to wszystko nie przez
brak szacunku do cudzej własności, który siedzi gdzieś
głęboko zakorzeniony w naszej mentalności i który jeszcze
niedawno podsycany przez władzę ludową, dzisiaj co jakiś
czas daje o sobie znać w takich drobnych sprawach? Tak
naprawdę, do tego, żeby postawić tą tezę, brakuje mi punktu
odniesienia, bo może to nie tyle domena polskości, ile
skautingu. Nie wiem jak na przykład skauci amerykańscy
obchodzą się ze swoim sprzętem i czy wykradają sobie
proporce i biorą za nie gigantyczne okupy – a jeżeli biorą,
to czy w jagodach, czy w puszkach Coca-Coli, czy w dolarach?
Wincenty A.J. Gulewicz OMC HO ZULUS
249
Warszawska Drużyna Harcerzy "GROTA" im. Mariusza Zaruskiego
Warszawski Hufiec Harcerzy Centrum im. Obrońców Kresów
Wschodnich
|
|
|