|
|
phm. Jacek
KOWALSKI
Spojrzenie rodzica
Drużynowym - ku rozwadze
Po raz kolejny potwierdziło się
powiedzenie , że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Oczywiście , że przesadzam , ale jak ocenić to co mam na co
dzień ?
Swoją przygodę z harcerstwem
rozpocząłem 30 lat temu i przez ten czas miałem okazję
przejść prawie wszystkie szczeble harcerskiej kariery. W tym
czasie przez moje ręce przeszło wielu młodych ludzi ,
których przekazywali mi pod opiekę ich rodzice. Moi
podopieczni byli bardzo różni , ale ja starałem się moją
wiedzę przekazać im wszystkim po równo . Oczywiście wiadomym
jest , że starałem się ich poznać , żeby moje działania
przyniosły jak najlepsze skutki . Mógłbym długo o tym
opowiadać … zresztą po co , przecież znacie to wszyscy .
Jako że posiadam żonę harcerkę oczywistym dla nas było , że
nasze dzieci również zasilą szeregi Organizacji. Fajnie i
miło powiecie , ale właśnie z tą chwilą zaczęły się dla mnie
poważne wątpliwości . Synowie trafili do mojej macierzystej
drużyny , z czego oczywiście bardzo dumny , lecz zacząłem
patrzeć na harcerzowanie w sposób zupełnie dla mnie nowy. Na
moje doświadczenia harcerskie i instruktorskie nałożyło się
rodzicielstwo , którego oczekiwania nie zawsze szły w parze
z tym pierwszym. Jako rodzic wiem o swoich synach wszystko
i chciałbym , aby harcerstwo kształtowało ich uwzględniając
ich indywidualność co przyniosłoby najlepsze efekty
wychowawcze. Niestety zobaczyłem , że moi synowie są
traktowani , jak wielu przed nimi , w sposób którego kształt
w dużej mierze mogę zawdzięczać sobie .Zacząłem dostrzegać ,
że oczekiwałem czegoś innego niż to co w najlepszej wierze
przez tyle lat robiłem unifikując młodych ludzi.
W tym miejscu nasuwa się
pytanie: czy rodzice oczekują od nas zapewnienia swoim
dzieciom grupy rówieśniczej i spędzania wolnego czasu , czy
żebyśmy uzupełnili ich proces wychowawczy poznając mocne i
słabe strony potomka? Powiecie : banał! Jasne !!! Tyle
tylko , że przeciętni rodzice bardzo rzadko znają osiągnięci
współczesnej psychologii i to my powinniśmy ich dzieciom
pomóc rozwinąć ich naturalne zdolności i przezwyciężyć
słabości. Szkopuł w tym , że w dużej mierz nie wiemy jacy są
ci nasi ludzie. Zbyt mało mamy kontaktów z rodzicami i nie
czerpiemy z ich ogromnej wiedzy o własnych dzieciach .
Skutkiem jest to, że rodzice nie odbierają naszej
Organizacji jaki wychowawczej , co prowadzi do tego , że nie
uzupełniamy się i każde z nas „uprawia własne grządki „ nie
konsultując się ze sobą . Niech każdy uczyni krótki rachunek
sumienia i odpowie na pytanie czy jego sposób wychowania
jest pełny ? Czy na przykład zdarzyło się wam konsultować
próby na stopnie waszych harcerzy z ich rodzicami , itp. ?
Mój drużynowy ma ciężko bo w drużynie ma część synów z
harcerskich rodzin więc nie jest w stanie „wykręcić się
sianem „. Czas najwyższy traktować rodziców po partnersku .
Nie mówię tutaj o tych zrzeszonych w KPH bo z nimi kontakt
jest , ale o tych którzy z różnych powodów nie przychodzą na
przedobozowe spotkania z drużynowym i nie ogłaszają dużymi
literami , że ich jedyny , wychuchany syn ma problem z tym
czy z tamtym , czasami wstydząc się , że sami nie dali sobie
rady z rozwiązaniem jego problemów
Myślę , że najwyższy czas
uświadomić całej Organizacji Harcerzy ,że trzymanie się
starych wzorców wychowania młodzieńca jako sprawnego ,
zdyscyplinowanego obywatela zaniedbując kształtowanie
psychiki prowadzi do nikąd . Nie spotkałem się jeszcze , a
jestem w ZHR-ze długo , z żadną konferencją ,czy złazem
ogólnopolski na którym byłyby w całości poświęcony
zagadnieniom z psychologii . Każdy kto widzi problem sam
radzi sobie w rodzimym środowisku . Czas uświadomić sobie ,
że 90 i parę procent harcerzy będzie w przyszłości mężami i
ojcami i było by niedobrze gdyby nasi wychowankowie nie
potrafili się znaleźć na tych jakże odpowiedzialnych
„funkcjach”.
phm. Jacek KOWALSKI
|
|
|