|
|
W KRĘGU GADY (3)
Paweł
Wieczorek KOHUB
Będzieje
...to pojęcie z książki
Stanisława Lema, oznacza naukę o historii przyszłości. Nie
jakieś tam bajdurzenia nawiedzonych futurologów, tylko
rzetelną wiedzę wspomaganą aparatem poznawczym, opartą na
źródłach i doświadczeniach. Mniejsza z tym, Lem lubi sobie
pożartować, a ja piszę poważnie, niestety.
Doczekaliśmy października.
Niektórzy, starsi, mają zakodowane podświadome skojarzenie:
październik? Aha, rewolucja... Do młodych dinozaurów nie
należę, chyba raczej do owych „niektórych”, ponadto pamiętam
z historii harcerstwa, że mniej więcej raz na dwanaście lat
w Ruchu dochodziło do jakiejś większej rozróby, ot tak z
natury rzeczy, może dla przewietrzenia atmosfery. Kiedy to
zakładaliśmy ZHR? Szesnaście lat temu... A ZHP „odnawiał
się” rok później. Gdzie mam kalkulator? Ha! Tyle o
doświadczeniach w przedmiocie „będziejów”. Źródła natomiast
podsuwają wyraźne symptomy, że tu i ówdzie ktoś zaczyna
odkurzać husarskie skrzydła; od Senatu Przenajświętszej
Rzeczypospolitej po surwiwalowe drużyny wędrownicze. Może
być ciekawie, a wcale nie mam na myśli tylko gier
taktycznych na ostatnich w sezonie biwakach ZHR. Otwieram
okno i wraz z mokrym liściem wiatr przynosi ledwo wyczuwalny
zapach wodorostów z odległej rzeki Newy, i jakiś jeszcze
nieuchwytny, jakby kordytu z podnośnika amunicyjnego na
krążowniku „Aurora”.
Nie, nie jestem „będzieistą”,
nie mam takich ambicji. Tak tylko jakoś, prócz węchu mam
uszy i słucham. Próbuję potem złożyć co usłyszane w jakąś
logiczną całość, a to równie trudne, jak zredagowanie
kolejnego numeru POBUDKI, która dlatego wciąż się spóźnia.
Co prawda nie aż o cztery lata...
Słyszę i czuję między innymi,
że POBUDKĘ czytują także harcerki i harcerze z ZHP.
Świetnie, mamy przecież wolność słowa. Więc wygarnę bez
owijania w krajowe pakuły (jak pisał druh Pawełek) – jeśli
marzy wam się rychłe zjednoczenie polskiego harcerstwa, „lasciate
ogni speranza”, czyli porzućcie wszelką nadzieję!
Dogadujcie się na poziomie drużyn, niech wam wychodzi na
zdrowie, póki się władze organizacyjne o tym nie dowiedzą.
Obiecuję też, że z
przyjemnością opublikujemy w POBUDCE rozsądny głos każdej
druhny i druha, nie wnikając do jakiej organizacji należy.
Podkreślam – rozsądny. Za to biorę odpowiedzialność i nie
biorę pieniędzy jako naczelny. Nawet podobno
człekokształtny. Tylko patrzcie uważnie w górę, czy wam coś
na głowy nie zleci. Bo tam wysoko od dawna narasta jakaś
obca tkanka, pasożytnicza i groźna, bo nader ciężka. W obu
strukturach organizacyjnych.
ZHR gnie się pod ciężarem
dziwacznego poronnego odchylenia endeckiego, którego nie
sposób nazwać prawicą, bo taka etykieta zobowiązuje do
lepszej orientacji politycznej i większej dyscypliny
poglądów. Do wiedzy, po prostu. Propozycje zastępowania
służby Bogu i kształtowania duchowości chrześcijańskiej
obligatoryjną służbą liturgiczną pod rygorem niezaliczenia
stopnia, zamiany służby Polsce i Państwu na wysługiwanie się
wybranym strukturom partyjnym, a niesienia chętnej pomocy
bliźnim – wątpliwymi moralnie dysputami o znaczenie słów
„elitarność harcerstwa” o takiej mądrości nie świadczą. Czy
nożyce się już odzywają? Te, które usunęły baner POBUDKI ze
strony internetowej ZHR? Nie słyszę, co może znaczy, że
odchylenie jeszcze nie przeważyło nad zdrową większością w
strukturach decyzyjnych.
W ZHP z kolei... No, to
zethapowcy wiedzą lepiej niż ja. Przyznam się tylko ze
wstydem, że musiałem ostatnio odrzucić zaproszenie na...
Mszę Świętą. Tak było. Już tłumaczę, zanim jakiś kapelan
przybiegnie z kropidłem. Swoją odpowiedź zacytuję: „ W
związku z otrzymaniem imiennego zaproszenia z Komendy
Śląskiej Chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego na Uroczystą
Mszę Świętą w intencji Obrońców Śląska w dniu 25 września
2005 roku z przykrością informuję, a raczej przypominam, że
wiosną 1984 roku prawomocnym orzeczeniem Chorągwianej
Komisji Instruktorskiej Chorągwi ZHP im. Bohaterów Pracy
Socjalistycznej w Katowicach zostałem wykluczony
z szeregów ZHP pod zarzutem "łamania
podstawowych zasad Statutu" przez "organizowanie życia
religijnego", co przejawiało się poprzez poprowadzenie
przeze mnie dyskusji programowo-metodycznej na spotkaniu
Duszpasterstwa Harcerskiego w listopadzie 1983 roku.
Orzeczenie nie zostało dotychczas unieważnione ani uchylone.
W tej sytuacji nie mam prawa
uczestniczyć w Mszy Świętej organizowanej przez Śląską
Chorągiew ZHP.”
Oczywiście na rzeczonej Mszy
Świętej byłem, bo po pierwsze również jako cywil i
przestępca mam prawo modlić się za poległych bohaterów, a po
drugie skoro w latach osiemdziesiątych nie pozwalałem
władzom harcerskim naginać swego sumienia, nie pozwolę na to
i dzisiaj. Uważałem jednak, że muszę taki list napisać i
nagłośnić go, żeby PRZYPOMNIEĆ, że Związek Harcerstwa
Polskiego do dziś nie rozliczył się ze swojej niechlubnej
przeszłości. Z różnych HSPS-ów i nasyłania funkcjonariuszy
bezpieki na niepokornych harcerzy w stanie wojennym. A póki
tego nie zrobi – nie będzie wiarygodny. Wolicie, młodzi,
zaczekać aż moje pokolenie wymrze i sprawa sama się ułoży?
No to powodzenia, ja zamierzam jeszcze trochę pożyć, zresztą
mam dzieci które dobrze znają historię. No i ważne pytanie –
do Was: czy to na pewno tylko historia? Komendanci chorągwi
z ostatnich trzydziestu lat poprzedniego wieku gromadzą się
w różne kombatanckie zgrupowania w rodzaju katowickiego
stowarzyszenia „Czuwajmy” zapewne nie tylko po to, by sobie
przy wódeczce i śledziku powspominać dobre czasy. Oni wciąż
mają wpływ na kształt organizacji, choć dziś nie powołują
się już na Marksizm-Leninizm, tylko na postępowe trendy w
Europie, gdzie i korzenie chrześcijańskie niemodne, i zioło
zakurzyć sobie można całkiem legalnie... I kto tam w ogóle
poważnie traktuje jakieś „wartości”, jakieś „idee”? To Wasz
garb, kochani!
Może obie organizacje
solidarnie runą pod ciężarem swoich garbów? To całkiem
korzystne rozwiązanie. Jak to pisał Leśmian: „Mrze garbus
dosyć korzystnie w pogodę i babie lato, garbaty żywot miał
istnie i śmierć ma istnie garbatą”. Na splątanych gruzach
powstanie pewnie kiedyś jakiś ZHRP...
A może organizacje przetrwają,
tylko odchylać się będą coraz bardziej, każda w inną stronę
pod ciężarem sobie przypisanych garbów, aż ziści się to, o
czym mówił dawno temu Maciej Zembaty w kabaretowym
„Totalizatorze Wypadkowym BHP”: „Szpagat rozdarty, doznany
na skutek ugrzęźnięcia obuwia roboczego w dwóch wagonach na
nieoczekiwanym rozjeździe kolejowym...” Mało śmieszne.
Zwłaszcza dla tych licznych środowisk ZHP i ZHR które
zostaną po środku, bez pomocy, za to z wielkim kacem.
Jak będzie? Czekajcie
bezczynnie aż się wyjaśni, może to już niedługo, przecież
„listopad dla Polaków niebezpieczna pora”. A może jednak coś
spróbujecie z tym zrobić sami? Do wróżki pójdźcie chociaż,
przeczytajcie zamieszczony w tej POBUDCE horoskop. Albo
poszukajcie jakiegoś Wernyhory...
Tylko jeśli ktoś nie czytał
„Wesela” Wyspiańskiego, przypominam w imię będziejów, że
Wernyhora zwykł wręczać swoim wybrańcom ZŁOTY RÓG.
I biada tym, którzy go zgubili.
Ostał im się ino sznur... Nieważne – szary, czy skórzany.
hm Paweł Wieczorek KOHUB
PAWEŁ
WIECZOREK "KOHUB"
były KIHAM-owiec i współżałożyciel ZHR, dziś poza czynną
służbą.. Z zawodu dziennikarz, niektórym w harcerstwie znany
jako autor książek, np. „Zielonego Straszydła”, „Szkoły
harców”, „Pięciu Zielonych”. Ojciec dwóch instruktorek ZHR.
Wszelkie artykuły komentujemy
na
www.pobudka.zhr.pl/forum
>>> wejdź
|
|
|