Agnieszka LEŚNY
„Myśl globalnie, działaj lokalnie...”
Narzekanie na marazm i błędy ma
sens o ile w wyniku naszych narzekań coś ma szanse się
zmienić. A jeśli nie ma, to drogie druhowieństwo, powinno
się zakasać rękawy i na ile to możliwe – wziąć się do pracy.
Co możemy zrobić?
-
nic – i przestać narzekać
-
skorzystać z możliwości
jakie mamy, własnego potencjału
-
odejść żeby nie psuć innym
roboty
Wariant
pierwszy już pewnie wiele z nas wykorzystało, ale potrzeba
narzekania była tak wielka, że automatycznie przeniosła nas
do opcji drugiej. W zależności od funkcji, stopnia, waszych
predyspozycji można znacząco wpłynąć na poprawę jakości ZHR.
Przede wszystkim:
RÓBMY DOBRZE SWOJĄ ROBOTĘ
To oczywiste (choć nie dla
wszystkich) i tak naprawdę bardzo trudne. Trudno jest
zrezygnować z ambicji, nie podejmować się kolejnych funkcji,
nie włączać w fantastyczne projekty – po to tylko by
poprawić jakość swojej dotychczasowej pracy.
Nie zapominajmy, że
wolontariat, mimo że nam nie płacą, powinniśmy traktować
tak samo solidnie jak pracę zarobkową. W tym tkwi jego
sens i idea. Więc skoro nie spóźniamy się do pracy bo nas
mogą wylać – nie spóźniamy się również na zbiórki (bo też
nas mogą wylać
J
).
=> para w dół
-
to też trudne zadanie.
Pod tym hasłem kryje się moja wiara w to, że mimo naszych
chęci, odpowiednio do predyspozycji, powinniśmy najwięcej
naszej pracy i czasu poświęcać drużynom. Dzieciakom po
prostu. Oczywiście, ktoś musi zajmować się wykładniami
statutu, robić wielkie projekty internetowe – ale ile takich
osób potrzeba?
To
nie jest łatwe – zwłaszcza gdy ktoś ma ambicje i wizje.
Dodatkowo odciągają nas stopnie instruktorskie, które
wymuszają (poniekąd słusznie) pracę na wyższych szczeblach.
Ale drużyny to nasza podstawa, poza tym aby realizować
programy i wizje na wyższych poziomach trzeba mieć ciągle
kontakt z codziennością naszych harcerek i harcerzy. Inaczej
wymyślamy stopnie, sprawności, programy dla jakiś
wyimaginowanych dzieci. Poza tym....
Nie słyszeliście nigdy kuluarowych wypowiedzi w stylu: „to
jest gość! Harcmistrz, a tarza się z harcerzami w śniegu”,
albo „co z tego, że on kandyduje do władz Okręgu jak nie ma
już ani jednej drużyny ze środowiska, z którego się wywodzi”
?
=>
następców dwóch
- „Niezastąpionych
są całe cmentarze” – to bardzo mądra maksyma. Aby Związek
tętnił, rozwijał się, uchronił się przed niżem
demograficznym; nie dość, że musimy wychować sobie następców
– powinniśmy wychować ich trochę więcej
J
Ja uważam, że misją każdej instruktorki/instruktora powinno
być wychowanie sobie dwóch następców. Wtedy można mieć
poczucie, że jest komu zostawić własną działkę i że są tacy,
którzy będą ją powiększać. Fachowo nazywa się to przyrostem
naturalnym
J
=>
aktywne korzystanie z
praw
- jako
instruktorzy, a przede wszystkim drużynowi, mamy swoje
prawa. Trzeba pamiętać, że to wyższe jednostki są dla nas, a
nie my dla nich. Systemy stopni, regulaminy mają pomagać nam
w odpowiednim realizowaniu naszej misji i w pracy metodą
harcerską. Oczywiście wszystkie te narzędzia tworzą mądrzy i
doświadczeni instruktorzy i nie warto negować całej ich
pracy. Ale jeśli coś wam się nie podoba, coś jest
nieżyciowe, albo nikt zupełnie tego nie przestrzega to macie
prawo, a nawet obowiązek interweniować! Jest droga służbowa,
którą można przekazywać „wyżej” swoje sugestie, ale jest też
mnóstwo sposobów na konkretne działania. Nikt wam nie
zabroni zwrócić się do członków Głównych Kwater czy Komend
Chorągwi z sugestią/uwagą odnośnie regulaminów itd. Nasi
zwierzchnicy, albo nam wytłumaczą sensowność jakiś zapisów
(może ich nie dostrzegamy?) albo dostaną sygnał nad czym
warto pracować.
Aktywne korzystanie z praw
obywatelskich to też udział w wyborach (każdych!) i wybór
odpowiednich przedstawicieli do władz, a następnie
rozliczanie ich z tego co zrobili.
=>
dziel się tym co masz
- bardzo
dużo uczymy się od siebie nawzajem. Jeśli coś wymyślamy,
wkładamy w to naszą twórczość i czas – promujmy to!
Pochwalmy się tym co wypracowaliśmy, upowszechnijmy to, może
„przyjmie” się nie tylko u nas?
Mam na myśli wymyślane przez
nas gry (publikacja w internecie, prasie harcerskiej, na
wspólnych wyjazdach); piosenki (nagranie mp3, wydanie płyty,
śpiewnika); dorobek metodyczny (napisanie książki,
organizacja autorskich warsztatów czy kursów, publikacje);
autorskie pomysły na stopnie (przesłać do innych
kapituł/drużynowych, wysłać do Komendy Chorągwi,
zaprezentować na konferencji).
Jeśli tym co mamy dobrego jest
choćby szczep czy hufiec – nim też można się podzielić!
Takie
hasła można mnożyć...
Na
horyzoncie już pojawia się kolejny Zjazd ZHR. Lada chwila
zaczną się kuluarowe dyskusje. Znowu znajdą się tacy, którzy
będą uprawiać swoją własną politykę. Znajdą się też tacy,
którzy uczciwą pracę dla dobra innych nazwą uprawianiem
własnej polityki. Aby ustrzec się przed takimi oskarżeniami
uprzątnijmy najpierw własne podwórko, a następnie zastanówmy
się po raz kolejny nad naszą wizją rozwoju harcerstwa.
Gdy
przyjdzie do wyboru delegatów – zastanówmy się kto z
kandydujących najlepiej reprezentuje to co jest nam bliskie.
Dowiedzmy się co sobą reprezentował na poprzednich Zjazdach.
A może kandydujmy sami? Kto powiedział, że na Zjazd muszą
jechać same harcmistrzynie i harcmistrzowie?
Ale o tym
w następnym odcinku...
pwd.
Agnieszka Leśny HR
Szczepowa
Czwórki Warszawskiej im. Andrzeja Romockiego "Morro",
Z-ca Komendanta Okręgu Mazowieckiego HOPR, zaangażowana w
zespół
ds. harcerek przy GKH-ek, referat harcerek Mazowieckiej
Chorągwi
Harcerek, "Krajkę", Komisję Wirtualną "Matrix" i w kilka
innych
szalonych rzeczy. Prywatnie żeglarka, fotograf-amator,
studentka pedagogiki i kulturoznawstwa na UW
Wszelkie artykuły komentujemy
na
www.pobudka.zhr.pl/forum
>>> wejdź
|