|
|
Tomasz
MARACEWICZ hm
Apolityczność w praktyce ZHR.
Nie
sposób przejść do porządku nad faktem, iż nasz
Przewodniczący został wybrany do godności Senatora RP. Jak
każde znaczące wydarzenie w życiu Związku, stanowi ono
przedmiot licznych komentarzy na temat miejsca polityki w
organizacji harcerskiej.
Ton i
zawartość licznych wypowiedzi wskazują jak trudno wielu z
nas przychodzi uchwycenie właściwej równowagi pomiędzy: „Związek
jest niezależny organizacyjnie i ideowo od jakiejkolwiek
partii politycznej”, „Celem Związku jest (…)
wychowanie człowieka metodą harcerską (…) do świadomej
postawy obywatelskiej” czy też „Związek realizuje
swoje cele przez (… m.in.) publiczne wypowiadanie opinii o
żywotnych sprawach społecznych, szczególnie dotyczących
wychowania” (cytaty ze Statutu ZHR).
Geneza
wątpliwości nie powinna nikogo dziwić. Przecież w kwestiach
takich, obok dobrej woli podyktowanej czy to troską o
niezależność, czy też troską o należną rangę naszej
organizacji – pojawiają się zwykłe ludzkie egoizmy, zawiści,
a także – odmienne, polityczne punkty widzenia. Tego rodzaju
wątpliwości nie są znakiem ostatnich czasów. Harcerstwo od
początku, skupiając ludzi społecznie aktywnych, chcąc być
słyszalne i zarazem bliskie aktualnych wyzwań i problemów
Ojczyzny, stawało się świadkiem sporów na tle miejsca
polityki w organizacji wychowawczej.
Harcerstwo powinno być polityczne !
Jednym z
fundamentalnych, wielokrotnie cytowanych tekstów
poruszających temat miejsca polityki w harcerstwie, był
artykuł hm Aleksandra Kamińskiego, który ukazał się w
„Brzasku” w 1927 r. Jego aktualność każe mi przytoczyć
poniżej obszerny fragment – jako głos w dzisiejszej, jakże
odległej od tamtych lat dyskusji: „Mówimy często między
sobą: harcerstwo ma być apolityczne. A w istocie myślimy:
harcerstwo ma być apartyjne. To zaś - apolityczność i
apartyjność - to są różne pojęcia. Polityka - jest to w
ogóle działanie mające na celu dobro publiczne. W
szczególności zaś "wielką polityką" - jest właśnie tego
rodzaju dalekosiężna akcja, mająca za cel realizowanie
wielkich przeznaczeń narodu. Tej to polityce – wielkiej
polityce – przeciwstawić należy politykierstwo – jako
drobne, nie oparte na celach ideowych działanie, będące
jakimś doraźnym posunięciem, mającym do wypełnienia
poboczne, bieżące cele. Również polityce, wielkiej,
narodowej polityce – przeciwstawić należy akcję partyjną,
będącą odzwierciedleniem opinii jakiejś grupy społecznej,
jakiegoś odłamu społecznego – przeciwstawiającego się innym
grupom (...). Więc politykę - wielką politykę, politykę
narodową - ZHP uprawiał i uprawiać będzie. W tym zgodni są
wszyscy starsi harcerze, cała starszyzna. My tylko [...]
przeciwstawiać się będziemy powiązaniu harcerstwa z
jakąkolwiek partią polityczną oraz będziemy wrogo nastawieni
do wyzyskiwania harcerstwa do jakiejś politykierskiej gierki".
I jeszcze jedno: „Nie wolno nam nigdy zapominać, że
harcerstwo jest organizacją ponadpartyjną, że grupujemy w
swych szeregach ludzi różnych przekonań i różnych sympatii
politycznych”.
Dodam
jeszcze, to co prawie 80 lat później napisał były
Przewodniczący ZHR hm Wojciech Hausner: „Należy (…)
zwrócić uwagę, że harcerstwo w sposób naturalny jest
„polityczne”. Tak jak „polityczna” jest służba Polsce i
zwykłe obywatelskie zaangażowanie w sprawy publiczne. Nie ma
tutaj miejsca na obojętność, neutralność, pozostawanie z
boku. Nie może natomiast harcerstwo być „partyjne” – nie
może być strukturalnie związane z żadna partią polityczną
ani też realizować celów jakiejkolwiek partii politycznej”.
O ile
wypowiedzi powyższe jednoznacznie odżegnują się od ew.
utożsamiania się organizacji harcerskiej z jakimkolwiek
nurtem czy partią polityczną, o tyle wyczytać w nich można
oczekiwanie od harcerzy starszych i instruktorów aktywności
społecznej i postaw obywatelskich. Co w prostej drodze
wiedzie przecież do aktywności zarówno w organizacjach
pozarządowych, samorządowych, a także ruchach i partiach
politycznych.
Odżegnywanie się od etykietki partyjnej w sposób oczywisty
wynika z faktu, iż misja wychowawcza harcerstwa jest daleko
szersza od wszelkiej aktywności partyjno-politycznej i jako
taka nie dopuszcza identyfikowania się z jedną siłą
polityczną. Przeczyłoby to postulatowi wychowywania
pluralistycznego społeczeństwa, rodziło wspomnienia o
czasach monopartii, a przede wszystkim stawiałoby
niedopuszczalne w harcerstwie bariery i narażało organizację
na poderwanie zaufania u głównych partnerów w naszej pracy -
rodziców.
Gwarancja
niezależności
Aby zapobiec powiązaniu i uzależnieniu Związku od
jakiejkolwiek partii, Statut obok stwierdzenia niezależności
zakazuje również jednoznacznie łączyć swoim członkom udział
we władzach Związku z udziałem we władzach jakiejkolwiek
partii. To dość jasne postawienie sprawy. Nie mniej ja
osobiście odczytuję je szerzej, jako zapis głębszych
intencji. I tylko od wyczucia instruktorów związku zależeć
powinno to, na ile pozwalają sobie na łączenie zaangażowania
we władzach związku i w działalności politycznej. Formalnie
nie jest złamaniem Statutu sytuacja, w której jeden z
członków Naczelnictwa, Wiceprzewodniczący Związku, jest
wieloletnim działaczem politycznym, współpracującym obecnie
bardzo ściśle z członkami PiS (bo przecież nie jest tej
partii członkiem); nie jest złamaniem statutu fakt, iż
kolejny członek Naczelnictwa prowadzi jeden z zespołów
powołanych przy władzach … PiS-u (bo zespół ten, czy też
sekretariat, to nie są przecież władze partii); nie jest
złamaniem statutu, iż szef wydziału komunikacji społecznej
Naczelnictwa jest równocześnie rzecznikiem klubu PiS (bo
przecież wydział Naczelnictwa to nie władze Naczelne); nie
jest złamaniem Statutu, iż twarz rzecznika prasowego ZHR
widujemy w najgorętszym czasie wyborczym na migawkach ze
sztabu wyborczego … PiS-u. Każdy z tych przypadków
jednostkowo nie jest zapewne ani naganny, ani groźny dla
naszej niezależności. Zestawione razem mogą przecież
niepokoić. Szczególnie w powiązaniu z uchwałami poparcia dla
trzech członków ZHR kandydujących do parlamentu z list …
PiS-u. Znam wprawdzie wyjaśnienie, że inni … nie zgłosili
się o poparcie. A jednak fakt, że takimi „drobiazgami”
ryzykujemy przyprawienie sobie gęby przybudówki partyjnej,
nie jest niestety przejawem naszej roztropności.
Nie mam wielkich obaw o niezależność harcerstwa. Nie mam
tych obaw bo harcerstwo, bo ZHR znam i wiem, że niepokorność
i potrzebę niezależności ma w genach. Nie mam takich obaw,
bo jestem tu w środku. Wiem natomiast, że na zewnątrz:
władzom, rodzicom, społeczeństwu - taką gwarancję
niezależności dawać musimy. W tym kontekście sytuacja, która
obecnie się wytworzyła – mam na myśli dostrzegalne i co
gorsza dostrzegane i komentowane związki ZHR z jedną partią,
mogą na dłuższą metę bardzo zaszkodzić naszemu wizerunkowi.
Najlepszym dowodem jest to, iż wewnątrz Związku, pojawiły
się liczne, wielce niezasłużone słowa krytyki w związku z
kandydowaniem i wyborem hm Kazimierza Wiatra na Senatora RP.
I szkoda bardzo. Bo przecież, fakt umieszczenia na senackiej
liście wyborczej naszego Przewodniczącego, możemy odczytywać
jako dowód uznania, którym darzony jest cały Związek z
tytułu pełnionych przezeń ról społecznych; bo przecież fakt
pojawienia się kogoś z „naszych” we władzach ustawodawczych
jest gwarantem lepszego zrozumienia naszych uwarunkowań w
procesie tworzenia (czy też obecnie dostosowywanie do
unijnych przepisów) prawa; bo wreszcie dh Kazimierz nie jest
działaczem partyjnym – o czym wszyscy wiemy. Jednakże wybór
do Senatu – to jedno, a odpowiedź na pytanie: „co dalej ?”
to zupełnie inna sprawa. Uznając to wszystko, myślę, że
Przewodniczący staje obecnie przed dylematem, czy ze względu
na konieczność dawania gwarancji niezależności Związku,
powinien łączyć swoją funkcję w ZHR z mandatem senatorskim.
Podobny dylemat miał cytowany już Wojciech Hausner, który
mimo namawiań odmówił ponownego kandydowania na funkcję
Przewodniczącego, przewidując swój start w wyborach
parlamentarnych. Dodajmy, iż krok ten w niczym nie zmienił
stosunku Wojtka do naszej organizacji, jego oddania i służby
w miarę swych sił.
Myśląc o tej gwarancji niezależności, próbuję szukać jeszcze
innych rozwiązań: gdyby tak dh Kazimierz mógł być senatorem
niezależnym, gdyby nie musiał przystąpić do klubu PiS, ale
to chyba nie jest możliwe … . Mam niestety w pamięci
wygłoszoną na ostatniej Agricoli gawędę bliskiego nam
(ówczesnego i obecnego) posła PiS Pawła Poncyliusza, że
polityka w parlamencie to gra zespołowa. Że parlamentarzysta
musi podporządkować się interesom i decyzjom klubu, że nie
ma tu miejsca na indywidualną politykę. Na niezależność.
Młodzi w
partii …
Chciałem
tu napisać jakiś „tekst własny” o działalności partyjnej w
kontekście młodych i bardzo młodych ludzi. Ale ubiegł mnie
na łamach listy dyskusyjnej „Czuwaj” phm Aleksander Senk, a
zrobił to w tak zręczny sposób, że poprzestanę na cytacie:
„Po
pierwsze - budować demokrację można nie tylko przez
działalność partyjna, ale także przez działalność na rzecz
społeczeństwa obywatelskiego. Uważam, że to ten drugi sposób
działalności na rzecz demokracji jest godzien polecania
wędrownikom czy młodym instruktorom.
Po
drugie - działalność partyjna członków naszych władz w żaden
sposób nie poprawia odbioru naszego ruchu, ani nie czyni go
poważniejszym.
W
czasie jakiegoś Arsenału prowadziłem dyskusję uczestników
Rajdu z Julią Piterą, wtedy szefową Transparency
International. W czasie rozmowy padło pytanie o działalność
partyjną młodzieży. Pani Pitera odradzała swoim rozmówcom
szybkie angażowanie się. Mówiła, ze działalność w partiach,
a zwłaszcza w młodzieżówkach, demoralizuje. Wciąga w wir
układów, zależności, gier, które najczęściej nie pozostają
bez wpływu na kręgosłup moralny młodych ludzi. Namawiała, by
zdobyć wykształcenie, obycie w działalności społecznej,
pozycję w środowisku lokalnym, umiejętności praktyczne, inne
środowiska znajomych, które będą przeciwwagą i odskocznią od
środowiska partyjnego, a dopiero potem startować do
polityki. Wtedy też rzeczywiście coś można krajowi dać. A
20-latek dać może tylko swoja dyspozycyjność i poparcie,
które bonzowie partyjni czy ”młodzieżówkowi” cynicznie
wykorzystują.
Mnie
takie argumenty przekonują. Moim zdaniem w harcerstwie nie
powinniśmy zduszać ambicji politycznych młodzieży, ale
powinniśmy promować właśnie postawę aktywności
obywatelskiej, rozwoju wiedzy, zdobywania wykształcenia,
które muszą być podbudową pod działalność w partiach
politycznych, podejmowaną gdy osiągnie się już dojrzałość i
pozycję.
Czyli
powinniśmy przygotowywać do różnorakiej działalności na
rzecz państwa (budując odpowiedni system wartości
wędrowników, ale może także rozbudzając pewne ambicje). Ale
blokować - i to nie do końca przepisami - zbyt wczesne
angażowanie się w działalność w partiach (bo - jak wynika z
cytowanej wyżej wypowiedzi Pitery - nie ma nic gorszego niż
budowanie sobie pozycji w partii przez różne "aktywizmy")”
ZHR
popiera listę nr … .
Mimo częstego spierania się z hm Wiatrem na różne harcerskie
tematy, z całą mocą podkreślić chciałem, iż dumny jestem z
faktu, że Przewodniczącego Związku wybrano senatorem RP. I
jestem przekonany do wielu korzyści jakie odnieść możemy z
faktu, że nasi instruktorzy tak wysoko zaszli na szczeblach
politycznej kariery. Przyczyni się to na pewno do lepszego
zrozumienia przez wpływowe środowiska naszych problemów i
wartości jakie przynosi Rzeczpospolitej harcerstwo.
To co budzi moje wątpliwości, to odpowiedź na pytanie czy
słusznym było, iż władze naczelne (Naczelnictwo) podjęły
uchwałę o poparciu kilku członków ZHR jako kandydatów do
parlamentu.
Odkładam na bok wątpliwości prawne, choć jestem ponad
wszelką wątpliwość przekonany, iż Naczelnictwo nie miało
prawa takiego kroku uczynić. W sposób oczywisty nie leżało
to w kompetencjach Naczelnictwa zapisanych w Statucie,
głównie przez to, że podejmowanie uchwał o poparciu w
wyborach nie należy do zagadnień bieżącego zarządzania
Związkiem, a takie właśnie zarządzanie w istocie swej jest
domeną Naczelnictwa.
Odkładam na bok niesmak i żal, że nie spróbowano zasięgnąć
opinii Rady Naczelnej – choćby w formie maila do jej
członków z prostym pytaniem. Szczególnie, że jeden z
popieranych kandydatów do parlamentu był członkiem ciała,
które uchwałę o poparciu podjęło.
Uważam iż w ogóle tego rodzaju uchwał być nie powinno.
Wybory do parlamentu są polityczne i rozgrywają się pod
dyktando partii politycznych. Być może gdyby nasz
Przewodniczący startował (np. tak jak Borusewicz, Płażyński
czy … Stokłosa) jako kandydat niezależny, a nie z listy
którejkolwiek partii, być może wtedy uchwałę o takim
poparciu można by rozważyć. To samo dotyczy pozostałych
„popartych”. W obecnej jednak sytuacji nie powinno dziwić,
iż uchwała o poparciu, o której mówimy, może zostać
odczytana jako opowiedzenie się za jedną partią, co
potwierdza tylko obawy dotyczące niezależności politycznej
ZHR.
W kontekście poruszanych powyżej kwestii uważam, iż uchwała
Naczelnictwa o poparciu wybranych kandydatów stawia Związek
w trudnej sytuacji. Zarówno wobec rodziców jak i innych
sojuszników, których wybory polityczne były odmienne. Oraz
wobec tych instruktorów Związku, którzy tak jak ja, nie
podzielali poglądów Naczelnictwa i nie byli zainteresowani
sukcesem wyborczym partii Prawo i Sprawiedliwość. Czas jest
najwyższy, by władze Naczelne dokonały oceny powstałej
sytuacji, a osoby „zainteresowane” wyciągnęły wnioski.
I na koniec dwie gorzkie pigułki, które mącą mi satysfakcję
z wyboru naszego Przewodniczącego na senatora RP. Pierwsza
to wspomnienie tej odrazy z jaką w gronie ówczesnego
Naczelnictwa czytaliśmy ulotki wyborcze Naczelnika ZHP
Ryszarda Pacławskiego, kandydującego z poparciem ZHP do
sejmu pierwszej kadencji. I zarazem przekonanie, iż w naszym
ZHR nie jest to możliwe. I druga, a to już coś zupełnie
świeżego. Chodzi mi o zdanie wygłoszone przez młodego
instruktora z kręgów zbliżonych do PiS: „a Kazia spróbujemy
wsadzić na senatora”. Dodam, iż miało to miejsce zanim
ktokolwiek oficjalnie we władzach Związku o kandydowaniu
Przewodniczącego do senatu RP rozmawiał. Poczułem się
dziwnie. I nadal tak się czuję.
hm. Tomasz
Maracewicz
PS. poniżej przedstawiam projekt
uchwały związany ze sprawami, które poruszam w swoim
artykule. Projekt ten złożono na posiedzeniu Rady Naczelnej
w dniu 24 września br.. Niestety nie doczekał się dyskusji
gdyż zabrakło quorum. Spodziewałem się, że uda się go
„załatwić” na kolejnym posiedzeniu Rady Naczelnej, w dniu 26
listopada br. Niestety, głosami większości Rady (przesądził
głos Przewodniczącego) punkt ten, mimo protestów
wnioskodawców ponownie znalazł się pod koniec porządku i nie
doczekał quorum. Zainteresowanych zapraszam do dyskusji na
forum Pobudki, przyda się na pewno członkom RN wiedza o
Waszych w tej kwestii przekonaniach. Może kolejna Rada
zechce wniosek rozpatrzyć …
Uchwała Rady Naczelnej
(projekt)
Rada Naczelna odnotowuje fakt udzielenia przez Naczelnictwo
w drodze uchwały poparcia w imieniu ZHR dla kilku kandydatów
w wyborach parlamentarnych.
W konsekwencji na stronach internetowych i ulotkach tych
kandydatów ukazał się zapis „Popierany przez ZHR”.
Rada Naczelna uważa, że udzielenie poparcia ZHR kandydatowi
startującemu z ramienia jakiejkolwiek partii politycznej,
stawia instruktorów ZHR, głosujących na inną partię, w
niezręcznej sytuacji, gdyż umieszcza ZHR po jednej ze stron
nieuniknionego sporu politycznego.
Uchwała Naczelnictwa może także powodować konflikt pomiędzy
ZHR, a naszymi naturalnymi partnerami w wychowaniu, jakimi
są rodzice naszych harcerek i harcerzy, jeżeli nie są oni
zwolennikami „popieranego” w ten sposób przez ZHR
ugrupowania.
Także władze samorządowe, z którymi współpracują
instruktorzy w terenie, wywodzą się z różnych opcji
politycznych i lokowanie ZHR po stronie jednej z nich, może
utrudniać dalszą współpracę i właściwe relacje.
Rada Naczelna stwierdza, iż w przyszłości nie należy
podejmować uchwał dotyczących popierania któregokolwiek z
kandydatów w wyborach, ponieważ szkodzą one Związkowi.
Zamiast tego każdy członek ZHR kandydujący w wyborach, może
zgodne z ordynacją wyborczą umieścić obok swojego nazwiska
określenie „członek/ instruktor/ funkcyjny ZHR”.
TOMASZ MARACEWICZ
"MARABUT"
Żeglarz z
urodzenia i przekonania, ornitolog z wykształcenia, broker
ubezpieczeniowy z przypadku.
Żona
Hanna – historyk sztuki i synowie: Wiktor - zuch, Kajetan -
zuch i Ignacy – będzie zuch.
Przyrzeczenie harcerskie w 1973, drużynowy 1 WDH w Gdańsku w
latach 1978-86, KIHAM, Ruch, w
latach
1990-1993 Naczelnik Harcerzy, obecnie członek komendy
Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy
Wszelkie artykuły komentujemy
na
www.pobudka.zhr.pl/forum
>>> wejdź
|
|
|